Translate

Fundacja Viva! Akcja dla Zwierząt

Ratuj Konie

sobota, 11 stycznia 2014

19. GOSIA

- Łuhu! Koniec! Teraz możemy bawić się do upadłego! – wrzasnęłam wbiegając do domu.
- Hahah zaczynamy od dzisiejszej dżamprezy ;)
- Tak, tak :)
Przebrałam się, zjadłam banana i popędziłam póki czas do stajni. Poskakałam tylko z Victorem i Kmicicem, i wróciłam  do domu, żeby zdążyć się przygotować.
- Och Gośka! Zawsze jak wychodzimy trzeba na Ciebie czekać?! – wrzasnęła do mnie Paula. Już chciałam jej powiedzieć, że zazwyczaj jest odwrotnie, ale uznałam, że nie ma sensu.
- Gośka! Rusz dupę! – znowu cały dom przeszył jej krzyk. – Idę wyprowadzić samochód z garażu.
Ostatni raz przejrzałam się w lustrze. Lekko natapirowane włosy, kolorowy ale dość delikatny makijaż, fluorescencyjna różowa krótka bluzka z rękawem
¾, zielona obcisła spódnica do pół uda z wysokim stanem i paskiem, niebieskie szpilki, kolorowe plastikowe branzoletki i kolczyki. Tak jak lubię ;)
10 minut później jechałyśmy już do Julki. Paula ubrana w czerwoną sukienkę mini na grubych ramiączkach i czarne szpilki Laobutina, na szczęście obecnie leżały na tylnym siedzeniu. Czasem potrafiła być rozważana. Zaczęłam przeglądać swoje wiadomości, w poszukiwaniu dokładnego adresu Julki, w końcu jeszcze nigdy nas do siebie nie zaprosiła, mówiąc, że nie wypada.
- Hahah. Zupełnie o tym zapomniałam. – zaśmiałam się do samej siebie.
- O co chodzi? – zapytała Paula.
- W niedzielę przed południem dostałam esa o treści „Pragnę Ciebie teraz.”
- Oom od kogo?
- No właśnie nie wiem, nie mam zapisanego tego numeru, a nie miałam wtedy czasu odpisać i wyleciało mi z głowy.
- Ja pierdolę, jak może coś takiego wylecieć z głowy?
- Jak widać normalnie :P
- No to odpisuj.
- Właśnie to robię...
- Co piszesz?
- „Za przeczytanie tego smsa jesteś mi winien pocałunek, za skasowanie kolację, za odpisanie sex! Co teraz ośmielisz 
się zrobić?”- Omg. Spoko. To co z tym adresem?- A! Już Ci mówię.
Byłyśmy na miejscu po 20. Mieszkanie w zadbanym budynku, w środku wyglądało świetnie. Prawie wszystko było już przygotowane. Pomogłyśmy jeszcze w paru rzeczach i zaczęli schodzić się goście. Mnóstwo ludzi z SGGW i inni znajomi, nie tylko Julii. Koło 22 było już koło 50 osób i mieszkanie pękało w szwach. Z relacji gospodyni zrozumiałam, że zaprosiła nie więcej niż trzydzieści parę osób, ale końcoworoczna parapetówa, to parapetówa. Ze sprzętu leciało głównie r’n’b, pop, dancehall i dance. Towarzystwo piło, paliło, tańczyło, grało, gadało, śmiało się. Jak na imprezę w mieszkaniu – baaardzo głośno. I zajebiście. Poznałyśmy paru kolesi. Co chwila byłam gdzie indziej. Tańczyłam, po czym siedziałam na czyichś kolanach na balkonie, zaraz później grałam w pokera, by po chwili śmiać się w innym towarzystwie.
- Znów wygrałam! – krzyknęłam pokazując karetę z królów.
- Szczęściara. – stwierdził Marek.
- No niee! Musisz kantować! – z irytacją skomentował Michał.
- Hahah. Po prostu nie umiesz się pogodzić z własną przegraną :P – przekomarzałam się.
- Kto nie ma szczęścia w kartach, ma szczęście w miłości... – dopowiedział Paweł.
- Moje życie erotyczne jest bardzo udane.
- Nie wątpię. – z uśmieszkiem powiedział Michał i puścił mi oko.
- To kolejna partia? – jak mam dziś taki fart, trzeba to wykorzystać.
- Tak, ale na rozbierane. – zdecydował Janusz.
- Świetny pomysł! Załatwię dziewczynom kolejną atrakcję tego wieczoru.
- Ho ho, nie bądź taka pewna. – skomentował Kuba. Jeszcze miał nadzieję.
- Czy jakieś przedstawicielki płci pięknej chcą jeszcze z nami grać? – tym razem zaproponował Krzysiek.
- Wolimy popatrzeć.
Po paru rundach byłam w pełnym ubiorze, koledzy różnie. Popijaliśmy drinki, śmialiśmy się, co chwila ktoś miał wątpliwości co do swojej dalszej gry, ale nie ja. Do czasu.
- No wreszcie! Gośka zdejmujesz bluzkę! – rozkazał Michał.
- Chciałbyś :P Zacznę od branzoletek
- Oszustka! Masz ich z 10. – oskarżył mnie Janusz.
Gra toczyła się ze zmiennym szczęściem. 15 minut później miałam na sobie tylko bluzkę i spódnicę, oczywiście założyłam dziś stringi, a nie figi, a stanika w ogóle.
- No Marek, dajesz! – krzyknęłam do Marka, który był już w samych slipkach i właśnie przegrał.
- Spierdalaj, wycofuję się. – odpowiedział.
- Ej no, nie ma takich! – sprzeciwiłam się. Reszta towarzystwa nie.
- Jego sprawa. – powiedział Krzysiek. Męska lojalność :/
No i przyszło na mnie. Zdjęłam spódnicę. Fioletowe stringi z elastycznego materiału nadal pasowały do reszty mojego stroju.
- Fiu fiu, Gośka jaki tyłek! – komentarza nie mógł się powstrzymać Kuba.
- Cud, miód i orzeszki. – stwierdził Michał.
- Dziękuję. Ćwiczę i jeżdżę konno. – odparłam spokojnie.
- Mogłabyś tak na mnie pojeździć. – dodał Janusz  z uśmiechem ruszając brwiami. Nie skończyło się oczywiście na tym.
Zaraz potem odpadł Kuba i Paweł. Zostałam ja, Michał w bokserkach i T-shircie, Janusz i Krzysiek w samych slipkach. Gra zmierzała ku końcowi.
- Gośka, ten z facetów, który zostanie najdłużej dostanie od Ciebie prezent. – wymyślił Janusz.
- A to niby czemu?
- Bo jesteś jedyną dziewczyną.
- Tym bardziej to ja powinnam być obdarowana! Poza tym o jakim prezencie myślisz?
- Oral! – wymyślił Krzysiek.
- Co? No chyba was pojebało?! Z kim ja w ogóle gram? Idę sobie.
- Nie! Kretynie co robisz! – Michał warknął na niego. – Chodź tu, Gosia!
- Żartowałem sobie, sory. – dodał Krzysiek. Niech im będzie, tak na prawdę chciałam grać dalej.
- Bo tak Ci dobrze idzie, że na pewno już się rozbierała nie będziesz, a my już zaraz tak. – zaczął tłumaczyć Janusz. - Myślałem więc na przykład o możliwości sprawdzenia stanu Twoich piersi, albo ...
- Mój biust jest w idealnym stanie, nikt nie musi go sprawdzać. Zboczeńcy jesteście.
- Ale się zgadzasz?
- Nie.
- Czyli tak. Wy kobiety zawsze mówicie na opak.
Janusz zaraz potem odpadł. W następnej rundzie Michał zdjął koszulkę. Mmm ładne ciało. Najlepsze z dotychczasowych. I dopadło mnie.
- Łuhu! Mamy Cię! – krzyknął Janusz.
- Dajesz, dajesz Gośka! – dopingowała reszta. W jakiś dziwny sposób stolik otoczyło trochę więcej osób niż dotychczas. A co tam?! Jest impreza! Trzeba się bawić. Zdjęłam bluzkę i facetom ukazały się moje nagie piersi.
- Lubię jak dziewczyny chodzą bez stanika ;) – skomentował Michał.
- Tak, tak. – dodali inni.
Krzysiek odpadł. Został sam Michał. Nie zamierzałam dać się wymacać, mimo że wstawiona już byłam, poza tym po ostatnim rozdaniu to on odpadł nie ja.
- Jestem za tym, żebyś mnie nosił całą noc na rękach Misiek!
- Spoko, mogę się ubrać?- Nie!- Ale Ty też się nie ubierasz!- Ubieram!- Nie! Najpierw muszę wykonać karę. – i wziął mnie na ręce.
Zaniósł mnie na balkon. Sutki stwardniały mi na skutek rześkiego nocnego wiaterku. Chciałam szybko wrócić by się ubrać, ale przytrzymał mnie i poczęstował papierosem. Dawno nie paliłam, ale czasem pozwalałam sobie. Rozmawialiśmy sobie o ... sama nie wiem. Mimo chłodnego powietrza, było mi dość ciepło w jego objęciach. Skończyłam fajka i mocniej wtuliłam się w niego. A on rozpoczął wędrówkę ustami od mojego barku. Pieścił moją szyję. Oddaliśmy sobie pierwszy pocałunek. Objęłam go ręką i zaczęłam wodzić palcami po jego plecach. Pocałował mnie namiętnie. A potem wszystko działo się szybko. Wziął mnie znowu na ręce i zaniósł do sypialni. Były tam już dwie inne pary, ale nie przejęliśmy się tym. Michał usiadł na fotelu, posadził mnie na sobie okrakiem i zaczął całować moje piersi. Kiedy zdjął bokserki? Był już twardy. Przesunęłam dłonią materiał moich stringów na bok i ... z nim w sobie rozkołysałam się. Jedną ręką obejmował mnie w talii, a drugą pieścił moją pierś. Odchyliłam się do tyłu i oparłam dłonie o podłogę. Mogłam sobie tylko wyobrazić jak teraz patrzy na mój biust...
- Zajebiście impreza wyszła. – rozmawiałam z Paulą wracając samochodem do domu.
- Nie zaprzeczę. Ale nie mogę powiedzieć, żeby paradowanie przy wszystkich w samej bieliźnie było na poziomie... – zganiła mnie.
- Oj tam, oj tam. Pośpiesz trochę samochód, bo o 13 będzie Tasia.
- Wspaniale, że wraca. Trzeba ją od razu po zakupy wysłać!
- Oj przestań. Niech się najpierw rozpakuje i w ogóle, a jedzenie i tak przez internet zamówi, przecież do sklepu jej nie zawieziesz.
- No fakt.

Jak przyjechałyśmy gosposia już stała przy ganku, głaskała psy i gadała z Maćkiem.
- Czeeść! – krzyknęłyśmy. – Jak dobrze, że w końcu jesteś. Ciężko było bez Ciebie.
- Dzień Dobry, też się cieszę, że Was widzę. W domu pewnie burdel teraz macie. Wchodźmy.
Weszłyśmy do środka, Tasia poszła do siebie, my na górę. Wreszcie zapanuje porządek, a posiłki będą czekały gotowe na konsumenta.



Moja ubraniowa inspiracja na tę imprezę ;)
Czekamy na komcie <3 Enjoy the weekend!

2 komentarze:

  1. Image Gośki mnie troszkę przeraża, tyyyyyyyyyyyyle kolorów! Melanż jednak udał się szalenie, aczkolwiek bieganie bez bielizny i seks przy ludziach to hardcor:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam kolory :) A od kolorowych ludzi świat robi się jeszcze weselszy ;) Jak się bawić, to na maksa :D

    OdpowiedzUsuń