Translate

Fundacja Viva! Akcja dla Zwierząt

Ratuj Konie

niedziela, 26 maja 2013

17. GOSIA

Słoneczko obudziło mnie już o 7. Nie mogę powiedzieć, żebym się szczególnie wyspała, ale i tak lubię, że mój pokój jest po wschodniej stronie, bo nie marnuję dnia i mam widok nie tylko na stajnię, ujeżdżalnię itd., ale też na całe pastwisko.
Przeciągnęłam się i podeszłam do okna. Konie jeszcze niewypuszczone, pewnie jedzą sobie śniadanko. 
Siedziałam w kuchni i jadłam cieplutkie placuszki owsiane. Muszę przyznać, że udały się wyśmienicie. Mimo, to nie mogę się doczekać środy, kiedy wróci Tatiana. Bardzo miła kobietka, która gotuje przednio, pucuje nasz domek i pamięta o wszystkim. Jak ona to robi? Nie mam pojęcia i jestem na prawdę pełna podziwu dla jej zdolności.
- Hejka! – przywitała mnie Paula wchodząc do kuchni.
- Hej, kochanie :)
- Jak ładnie pachnie... 
- Placuszki owsiane, siadaj, częstuj się.
- Myhyhym. Pychotka. Tylko kawę jeszcze zaparzę. Chcesz?
- Niom. Tylko nie za mocną.
- Wiem.
- Heh. Pójdziemy dziś razem do stajni?
- A wiesz, bardzo chętnie.
- Ooo, na prawdę? – zaskoczyła mnie. Już ze dwa tygodnie konno nie jeździła...
- Tak. W sumie mam czas, rok akademicki zaraz się kończy, nie mam nic ważnego do roboty :)
- No, no. Bardzo się cieszę. Popołudniu przychodzą dziewczyny ode mnie. Na pewno Marta, Kaśka i Julka, nie wiem jak z Anką i resztą, ale że wczoraj wysprzątałaś, to nie trzeba za bardzo nic szykować. 
- Yhm. Jak zwykle ja. Ty tu palcem nie kiwniesz! – odpowiedziała lekko rozzłoszczona.
- Ja mam dużo pracy! A poza tym kto dziś zrobił śniadanie? Hę?
- Oj tam oj tam, śniadanie... też mi coś.
- No duże coś :P
- To ja pójdę biegać. – wypaliła Paula, zupełnie dla mnie niespodziewanie.
- Od razu po śniadaniu? Może pójdziemy razem?
- Nie, wiesz, chcę sama.
- Aaa. No jasne, rozumiem. Adam?
- Nawet nie wypowiadaj przy mnie tego imienia!
- Przepraszam... – zakłopotałam się nieco. – Ale sama zachowujesz się niewiele lepiej od niego! Fakt faktem, że on zabawiał się z innymi jak byliście razem i to zaręczeni, ale Ty ledwo zerwałaś te zaręczyny i kręcisz ze wszystkimi po kolei... Wiem, że to brzmi brutalnie, przepraszam, nie chcę żebyś mnie źle zrozumiała, ale zawsze Ci mówiłam, że bycie w związku jest bardzo trudne i praktycznie nierealne, a Ty też lubisz różne skoki w bok... – nie wiem, czy nie powiedziałam trochę za dużo, ale w końcu musiałam być szczera.
- Bardzo Ci dziękuję. To ja już pójdę. – odwróciła się i skierowała ku schodom.
- No Paula, czekaj. Wiesz, że to prawda... – udało mi się ją zatrzymać.
- Nie wiem, ja na prawdę nic nie wiem. Ale kiedy jestem z innym mężczyzną, to .. to w ogóle o nim nie myślę, no prawie. Ale jest mi dobrze.  – mówiła łkając. Podeszłam do niej i mocno ją przytuliłam. – A przynajmniej lepiej. Wychodzę. Później pójdziemy do stajni. – powiedziała już mocnym zdecydowanym głosem, oczywiście ze złością. Wypuściłam ją z uścisku.
- Dobrze kochanie, będę czekała w stajni.
Po zrobieniu wszystkich niezbędnych rzeczy w domu wzięłam L&M’a i Jacka, i poszliśmy na plac do agility. Ćwiczyliśmy głównie skoki i tunel. Eluś oczywiście musiał mieć pewne obiekcje co do tunelu, ale w końcu dał się przekonać. Jack bezproblemowo. Nabiegałam się trochę razem z nimi. Sama przyjemność :)
Przebrana w fioletowe bryczesy Pikeur Cindy i turkusową koszulkę polo Mountain Horse poszłam do stajni. Kiedy Paula przychodziła do stajni, wszystko zamieniało się w wybieg mody. Piękne bryczeski, piękne koszulki, czapraczki, owijeczki itd. Przyszykowałam sprzęt. Dla Indygo połączyłam kolekcje Eskadrona Choco-Petrol z Lavender-Stone, a dla Tenessiego wybrałam Deepblue-Nougat. Do tego oczywiście futerka Mattesa. Spojrzałam na telefon – 10:30. Dziewczyny napisały esa, że będą koło 16. Ktoś napisał, że pragnie mnie w tym momencie. Miłe. 
- Już jestem. – Paula weszła do stajni w nowych jeansowych Pikeur Candela.
- Zajebiście wyglądasz w tych bryczesach.
- Dzięki. Dzięki, że mi je kupiłaś. Bardzo wygodne.
- Nie za ma co. Zobaczysz jak fajnie trzymają. I dobrze, że brązowe Ci wybrałam. Pasują Ci.
- Aha. To liczę, że komplecik też jakiś fajny mi wybrałaś.
- Oczywiście, złociutka. Ale teraz chodźmy po konie. Maciek chyba gdzieś na pastwisku, bo go jeszcze nie widziałam, albo u siebie...

Złapałyśmy koniki, wyczyściłyśmy, osiodłałyśmy i pojechałyśmy w teren. W lesie było bardzo przyjemnie. Rumaki chętnie szły do przodu. Wyjechałyśmy na łąkę i puściłyśmy się dzikim galopem. Tenessi próbował wyprzedzać Indygo, w czym Paula oczywiście w ogóle mu nie przeszkadzała, wręcz przeciwnie... Dobrze, że chłopaki się lubią :)
Wjechałyśmy z powrotem w las pełen muzyki – śpiewu ptaków, szeleszczenia liści, pomrukiwania wiatru, uderzeń końskich kopyt o glebę... co jakiś czas szczekania Elemsa, który wiernie nam towarzyszył i wyrabiał mięśnie, i kondychę.
- Hmmm. Dawno mnie tu nie było. Dobrze sobie czasem pojeździć. – westchnęła Paula.
- Nie zaprzeczę. A dobrze jest sobie pojeździć trochę częściej niż czasem :P
- Yhmm :) Tak, tak. – powiedziała zbywająco. – Bardzo relaksacyjne.
Stępowałyśmy sobie spokojnie wsłuchując się w otaczający świat... i nasze serca.
Po powrocie z terenu, jeździłam jeszcze resztę koni, a Paula wylonżowała Darka. Po porannym bieganiu i późniejszej przejażdżce na Tenessim na prawdę poprawił jej się humor. Nawet nie zauważyłyśmy jak minęła 15. Wróciłyśmy do domu i raźno zabrałyśmy się za odświeżenie siebie. Umyłam się, ubrałam kolorowo, włączyłam w domu reggae i zabrałam z kuchni różne smakołyki.
- Heej słońce! Jesteś pierwsza. – otworzyłam drzwi Marcie i przywitałyśmy się całusem.
- Iiiha! – krzyknęła w odpowiedzi.
- Iha! Domyślam się, że chciałabyś pójść ze mną do stajni, ale wszystkie koniki już dziś ruszone..
- No kurwa! Jak mogłaś?! Wiesz, że uwielbiam te szajbusy! 
- Wiem, ale nie tylko Ty dziś jesteś gościem :P
- I co z tego? Ale jestem, więc powinno być jak chcę!
- Aha. Uważaj bo.
- Cześć Marta! – krzyknęła Paula schodząc po schodach.
- Siemano, laska. – odpowiedziała jej Marta. – Jak życie?
- Bardzo dobrze. A co u Ciebie?
- Zajebiście, jakżeby inaczej.
- Hahah oj Martuś. – zwróciłam się do niej ze śmiechem. – Chcesz się czegoś napić? – zapytałam idąc w kierunku salonu.
- Głupie pytanie :D A co masz?
- Co tylko chcesz : kawa, herbata, różne soki, woda... – spojrzała na mnie z powątpiewaniem. Zachihrałam. – Jest też whisky, wódka i syropy owocowe.
- Noo, teraz to rozumiem. Colę masz?
- Nie. Nie będziesz mi tu chlała! Drinki porobimy.
- Weź nie pierdol! Jak pić, to pić.
Dźwięk sms’a przerwał na chwilę rozmowę.
- To Anka. Nie będzie jej w ogóle. Coś jej wypadło.
- Oo, szkoda. To jak, zabieramy się za te drinki? Wyjmę szklanki. – zaproponowała Paula.
- Yhm. – podeszłyśmy z Martą do barku, wyjęłam wódkę i syropy.
- Łosz kurwa, co za burżujstwo! Belvedere!
- Moja ulubiona. – odrzekła Paula.
- Nieźle. Ja i tak De Luxe wolę. Albo coś tego typu.
- Miodowa Żołądkowa Gorzka... No ale co to w ogóle za temat... Jakie bierzemy smaki? Co tu jest? – pytałam zaglądając w głąb baru. – Otwarte są: kiwi, truskawka, mango i jagoda.
- No to różne róbmy. Każdy sobie wybierze jak chce. Mi możesz od razu z truskawką nalać. – Zakomunikowała Marta siadając na kanapie.
- To i mi zrób, truskawka z jagodą. – dodała Paula tonem księżnej.
- Może frytki do tego?
- Oj niee, zbyt tłuste. – Zaśmiałyśmy się wszystkie. Przerwał nam dzwonek do drzwi.
- Same sobie zróbcie :P – krzyknęłam do dziewczyn i pobiegłam do drzwi, potykając się o leżącą na podłodze Tulę. – Przepraszam piesku. – pogładziłam ją po główce i wreszcie dotarłam do celu.
- No jesteście, Marta już jest, Anki w ogóle nie będzie.
- Cześć :) – przytuliła mnie Julka.
- Oj szkoda. Coś się stało? – zapytała Kasia.
- Nie wiem, powiedziała, że coś jej wypadło...
- Może znowu ten jej chłopak coś wymyślił? – dając mi buziaka na dzień dobry wymyśliła Agata.
- Chuj wie.
- Sieemano! – wbiegła Marta i krzyknęła donośnie.
- Siemasz Marta. Jak zwykle pełna energii. 
- A jak!
Weszłyśmy do salonu. Dziewczyny przywitały się z Paulą. Zrobiłyśmy sobie te drinki i zaczęły się ploty. A ten to! A tamten tamto! A wiecie, że ona zrobiła sobie tatuaż?! A jaki? Mówiła, że jej chłopak ma małego. Uuu to kiepsko. Mój facet to ma porządny asortyment. Jak można być w związku? Normalnie. Jak można być solo? Faceci to świnie.
- Trochę kiepsko się czuję, wyjdę na spacer. – szepnęła mi na ucho Paula, nie przerywając dyskusji dziewczyn.
- Pomóc Ci jakoś? Iść z Tobą?
- Nie, nie, dzięki. Nic mi nie jest. Po prostu muszę się przejść. – wstała i wymknęła się z salonu.
- Ale zajebiście, że już koniec roku! – z entuzjazmem powiedziała Kaśka.
- Noo! Wreszcie. – dodała Aga.
- Trzeba zrobić party! – stwierdziła Marta.
- To u kogo?
- U mnie! – Jula zaskoczyła nas swoją deklaracją, bo nigdy u siebie nic nie robiła. – W końcu musi być ten pierwszy raz. Mieszkanie już miesiąc po remoncie. A teraz dobra okazja.
- Wow! – wypaliłyśmy razem zadowolone z takiego przebiegu rzeczy.
- Heh. To w weekend za tydzień?
- Nie! We wtorek!
- Niee, za wcześnie, nie zdążę przygotować wszystkiego.
- Nie gadaj głupot, od razu po zakończeniu trzeba!
- Jak robisz, to teraz!
- Już się nie wymigasz od tego!
- No ok. ok. – Dała za wygraną. – To kto mi pomoże?
- Ja mam dużo pracy w stajni. – szybko się wykręciłam.
- Wiesz, że mieszkam daleko, ciężko będzie... – dodała od siebie Marta.
- Muszę pomóc rodzicom w domu.
- No wiecie co?! Żeby impreza była, to tak! Ale żeby pomóc, to żadna palcem nie kiwnie!
- Ja Ci pomogę. – zaoferowała się Kaśka.
- No przynajmniej jedna. Dziękuję. A Wy brzydale jesteście :P
- Ty też, kochanie.
- Trzeba będzie zakupy duże zrobić. Kogo zapraszamy?
Rozmowa ciągnęła się szybko, ale bez końca. Omawiałyśmy szczegół po szczególe, pijąc drinki, wplatając co chwila anegdotki, zwierzając się sobie, śmiejąc się. Poszłyśmy na spacer, a buzie nam się nie zamykały. Nie ma to jak koleżanki z wydziału i kochana Martusia. 6 godzin spędzone na paplaniu.

czwartek, 25 kwietnia 2013

16. PAULA

Zabrałam się do sprzątania. Wypadałoby trochę ogarnąć. Tak się zastanawiam gdzie mogłabym przeprowadzić ten wywiad. Jeżeli pogoda się nie popsuje to prawdopodobnie wykonam go na tarasie. Jeszcze muszę stanik z basenu wyciągnąć, bo będzie się za bardzo w oczy rzucał. Nie wiem jaki jest Bartman, ale pewnie jak każdy facet jest ciekawski. To w sumie lepiej, żeby tu się nie kręcił za bardzo. Wychodzi na to, że nie będę się nudzić w najbliższym czasie. Dzisiaj wywiad z Bartmanem, jutro przyjeżdża Marta, a w poniedziałek ostatnie obróbki dzisiejszego projektu i spotykam się z Michałem. Za dużo mi nie zdradził, powiedział tylko "przyjadę po ciebie o 17.". Ciekawe co on kombinuje... We wtorek zakończenie roku akademickiego i w końcu wolne! Już nie mogę się doczekać! Wyciągnęłam stanik z basenu i wróciłam do środka. Założyłam na uszy słuchawki, wybrałam ulubioną melodię i zaczęłam odkurzać. Póżniej zmyłam wszystkie podłogi na parterze. Zamiotłam taras oraz umyłam szklany stół. Zmęczona sprzątaniem mogłam stwierdzić, że dom lśni. Przynajmniej parter, bo gosposia przyjdzie dopiero w środę. Spojrzałam na zegarek, była 13.30. Trochę mi się zeszło z tymi porządkami. Wzięłam kąpiel i w ręczniku i z mokrymi włosami wyszłam z łazienki. W ramach ostatnich przygotowań do wywiadu przejrzałam wszystkie zapiski kibica, by się nie pomylić. W końcu jestem perfekcjonistką, nie cierpię niedociągnięć. Gdy skończyłam czytać, przebrałam się w opowiednie ciuchy i zaplotłam w dobieranego warkocza moje długie blond włosy. W białych rurkach, czarnych balerinach i przewiewnej, przeźroczystej, bladoróżowej bluzce wyglądałam elegancko, ale na luzie. Może szpilki będą lepsze? O cholera! Wybiegłam do ogrodu, kiedy uświadomiłam sobie, że moje ulubione szpilki leżą gdzieś w trawie. Znalazłam swoje buty i zaniosłam je do domu. Mam jeszcze pół godziny, włączyłam sprzęt audio i z głośników właśnie leciał utwór "This Weed Iz Mine" Snoop Dogga. Rozłożyłam się na sofie i wzięłam do ręki kurs języka portugalskiego odmiana brazylijska. Nauka języków może nie jest moją pasję, ale mając smykałkę do ich nauki szkoda byłoby zmarnować taki talent. Cieszę się, że moi rodzice to zauważyli. Dzięki ich pomocy umiem już perfekcyjnie włoski, angielski, francuski, rosyjski i hiszpański. Z mojej nauki wyrwał mnie dzwonek do drzwi. Odłożyłam książkę na stolik i poszłam otworzyć.
- Witam! - powiedział Bartman, szelmowsko się uśmiechając. Nie powiem, bo zrobiło to na mnie wrażenie. Nie jednej hotce kolana by się ugięły, ale nie mnie. Miałam tyle styczności z siatkówką i siatkarzami, że byle Bartman nie zrobi na mnie wielkiego wrażenia.
- Zapraszam w moje skromne progi.- odpowiedziałam i gestem ręki zaprosiłam go do środka.- Kawy, herbaty?
- Kawę poproszę. Najlepiej latte.- spojrzałam na niego. Uśmiechał się szeroko. Jeżeli się nie ogarnie, to pozbawię go tych pięknych zębów i ogromnych, zielonych oczu!- Nie patrz tak na mnie! Tylko żartowałem!
- Przepraszam.- powiedziałam zmieszana.- Zrobię kawę po turecku, a ty w tym czasie możesz przedstawić swoją koncepcję reportażu.
- Najpierw chciałbym usłyszeć twój pomysł.
- Wasz przepis na sukces. Jaki był wasz sposób na ogranie Brazylii i tak dalej.
- Co znaczy i tak dalej?
- Trener Anastasi, jak on to zrobił, że z trzech dużych imprez przywieźliście medale.
- Nie ma sprawy, załatwione.- odpowiedział po chwili namysłu.
- Skoro już wszystko wcześniej załatwiliśmy, to zadzwonię po Mańka, by wcześniej przyjechał. - kończyłam dopijać swoją kawę.
- Myślę, że nie ma takiej potrzeby.- gładził moją dłoń i głęboko spoglądał w oczy. Wstałam od stołu i odrzekłam:
- W takim razie pokażę ci, gdzie będziemy filmować.- wyszłam na zewnątrz, brunet stanął obok mnie i rozglądał się dookoła.
- To wszystko twoje?- zapytał lekko zdziwiony.
- Moje i Gośki.
- Gdybym miał taką posiadłość, to co noc byłaby taka impreza...
- To może zmienimy temat wywiadu na "imprezy, kobiety i seks według Zbigniewa Bartmana"?
- Jak zdobędziemy złoto tegorocznej ligi światowej, to udzielę ci takiego wywiadu.
- No, no, no, jakie deklaracje. Aż chyba pojadę na finały do Sofii.
- Mogę ci załatwić bilety na mecze jak chcesz.
- Nie pogardzę. Tylko jak zawsze chodzę na koncerty to później na backstage. Liczę na wejściówkę do szatni.- mówiłam to głosem prawdziwej hotki.
- Pod prysznice też? Ale najpierw powiedz do kogo wolisz. Na pewno do Kurka. Albo do mnie, co?
- Skoro proponujesz.... Tylko licz się z tym, że wszystko pojawi się w internecie!
- To tylko pod mój prysznic zapraszam, w takim wypadku.- zaczęliśmy się śmiać.
- Z czego tak się śmiejecie?- zapytała przyjaciółka. Odwróciliśmy się w jej stronę.
- O cześć! Paula dostała ode mnie propozycję nie do odrzucenia. Taka propozycja to idealna praktyka dla każdej, początkującej dziennikarki.- przyjaciółka spojrzała na mnie pytająco.
- Jeżeli reprezentacja wygra ligę światową, to mam wejściówki do szatni, a później pod prysznice.
- Przepraszam cię bardzo, bo zgodziłem się, żebyś wbiła pod mój prysznic, czyli tylko jeden! Liczba pojedyncza, helloł!
- Joł, nie wiem co wciągaliście, ale lepiej zmieńcie dillera.- znowu zaczęliśmy się śmiać. Totalna głupawka.- Normalni to dzisiaj nie jesteście. Chcecie coś do jedzenia?
- Nie dzięki, poradzimy sobie.- odpowiedział brunet. Przyjaciółka weszła do domu. Włączyła utwór Ludacrisa, chyba "What's your fantasy". Tiaaaa, to była ta piosenka. Idealna na dziki seks, tylko co kombinuje Gośka.
- Wyłącz to!- agresywnie wydarłam się do przyjaciółki.
- COOOOOO? NIE SŁYSZĘ CIĘ!- nie zamierzała wyłączyć muzyki. Po chwili usłyszałam jak dźwięk cichł.
- Nie sądziłem, że już zaczynamy imprezę.- usłyszałam głos Mariusza.
- Wbijaj na taras!- krzyknęłam. Chłopaczyna niósł ze sobą cały sprzęt.
- Tutaj nagrywamy?- upewnił się.
- Tutaj, tutaj. Ładniejszego miejsca nie znajdę. Chociaż...- zamilkłam na chwilę.
- Co chociaż?- obaj zapytali.
- Nie, w sumie to nie ma ładniejszego miejsca.- skłamałam. Co miałam im tłumaczyć, że moja sypialnia bije wszystko?
- Rozstawię sprzęt i możemy zaczynać.- powiedział Mariusz. Zaczął rozstawiać sprzęt. W tym czasie pojawiła się Gosia przy mnie.
- Wszystko okej?- zapytała się troskliwie. Przygryzała wargi.
- Dzięki za muzykę, świetna. Na pewno to moja składanka, ale dzisiaj mogłaś sobie darować.- łypnęłam na nią groźnie.
- Ktoś tu chciał połączyć przyjemne z pożytecznym...- szepnęła na ucho i od razu się odsunęła tym samym unikając ciosu, który chciałam jej zadać.
- Dziewczyny, spokojnie. O mnie bić się nie musicie. Wystarczy dla was dwojga.- powiedział Maniek żartobliwym tonem. Kurwa, nie wytrzymam z nim.
- Ja pierdole...- zaklęłam po cichu, co chyba nie uszło uwadze Bartmana. Gośka się delikatnie uśmiechnęła, jakby spodziewała się takiej reakcji. Upsss, znowu jestem niegrzeczną dziewczynką. Jak dzisiaj nikomu nie dokuczę to będzie cud.- Zaczynajmny! - uśmiechnęłam się szeroko. Razem z Bartmanem usiedliśmy przy stole.
- Jedno pytanie: mam patrzeć do kamery czy na ciebie?
- W moje oczy, chyba chciałeś powiedzieć...
- No tak, w twoje oczy.- poprawił się szybko i uśmiechnął serdecznie.
- Dobrze jest utrzymywać kontakt wzrokowy, wtedy wygląda to wiarygodnie. - niech nie patrzy mi prosto w oczy, niech nie patrzy mi prosto w oczy!
- Tak mam to robić? - patrzył głeboko w moje oczy, z niesamowitą siłą rażenia. Robierał mnie wzrokiem. Po chwili uświadomiłam sobie, że jesteśmy bardzo nachyleni do stołu, a nasze twarze dzieliły centymetry. Odwróciłam głowę i spojrzałam na Gosię. Próbowała ukryć swój uśmieszek. Chyba była przekonana, że wyniknie taka sytuacja. Dlaczego mnie nie ostrzegła?!
- Zibi, to nie ten wywiad... - przypomniałam.
- No racja. Zaczynajmy.
Pomyślałam "show must go on". Spojrzałam w obiektyw kamery i zaczęłam mówić:
- Mam zaszczyt gościć Zbigniewa Bartmana, reprezentanta Polski w piłce siatkowej mężczyzn. Jednego z 25 graczy powołanych na ligę światową. W statystykach niezawodny. Najlepiej puntkujący, najlepiej atakujący, po czwartym tygodniu rozgrywek. Jeden z wielu, którzy pracowali na sukces, jakim było wyjście z pierwszego miejsca w grupie, w której była dotychczas niepokonana Brazylia. Jaki jest wasz przepis na sukces? Brazylijczycy od 10 lat nie przegrali aż tyle razy pod rząd z tym samym przeciwnikiem!- spojrzałam na bruneta.
- W ogromnnej mierze była to zasługa trenera. Spotkał on ludzi utalentowanych, którzy wiedzą na co ich stać i co chcą osiągnąć. Byliśmy głodni zwycięstw, zawsze zostawiamy serce na boisku. W zeszłorocznym Pucharze Świata mieliśmy ich na widelcu. Prowadziliśmy na początku meczo 2:0, w tie-breaku też utrzymywaliśmy wysokie prowadzenie. W Kanadzie powiedzieliśmy sobie na przerwie: "Dość! Teraz albo nigdy!. Nie chcemy powtórki z Pucharu Świata!". Podczas meczu ani na chwilę nie zabrakło nam woli walki i determinacji. Trener wpoił nam to, że nie musimy się ich bać. Nie powinniśmy patrzeć na to, kto stoi po drugiej stronie siatki.
- To był pierwszy zwycięski mecz o punkty od 10 lat! Po tym zwycięstwie zdarzyło wam się małe potknięcie - przegrana z Finlandią. Przegraliście dlatego, że nie byliście za bardzo skupieni czy przesądził fakt, że wasz były trener, Daniel Castellani, prowadzi reprezentację Finlandii?
- Jak już wspomniałaś, to było pierwsze zwycięstwo za punkty od 10 lat! To byłoby po prostu dziwne, gdyby ta euforia po zwycięstwie nie dała nam się we znaki.
- Później zwycięstwo w Katowicach, do ekipy Bernardo Rezende dołącza Murilo, jeden z najlepszych przyjmujących świata. Wynik się nie różnił od poprzedniego.
- Graliśmy w Katowicach. Wszyscy mówią, że polscy kibice to najlepsi na świecie.
- Na równi z brazylijskimi kibicami.- dodałam.
- Wydaje mi się, że to polscy kibice wywarli presję na Brazylijczykach. Wspierali nas dzielnie, dali nam świetny doping. Przeciwnicy mogli się tego nie spodziewać.
- Tak było w Polsce. Sugerujesz, że w Brazylii przegraliście, bo nie było polskich kibiców?
- Po części tak. W Brazylii nie czuliśmy się za dobrze. Inne warunki klimatyczne, na hali była klimatyzacja, której nie dało się wyłączyć. I tamci kibice. Pomogli swojej drużynie, bo wtedy przegraliśmy. Nie grało nam się dobrze.
- Ostatni turniej w Tampere. Wynik 3:1 dla Polski tym razem. Zagraliście trochę inaczej z Brazylią? W końcu na boisku pojawił się Visotto, a Giba siedział na ławce rezerwowych...
- Nasza dyspozycja była taka sama. Nic nie zmienialiśmy. Graliśmy swoją siatkówkę. Sztab wykonał kawał dobrej roboty.
- Wyszliście z grupy na pierwszym miejscu wielu dziennikarzy stawia was w ścisłym gronie kandydatów do medalu ligi światowej. Nie byle jakiego, bo do złotego. Są szanse, że w Sofii znowu spotkacie się z Brazylią w tej samej grupie.
- My się ich nie boimy! Nie zwracamy uwagi na to, kto stoi po drugiej stronie siatki. Nie o to chodzi, że nie mamy szacunku do przeciwnika. Do każdego rywala podchodzimy tak samo. Gdy za bardzo uwierzymy, że wygramy nie przejdziemy do półfinałów. Za duża pewność siebie potrafi być zgubna.
- Bardzo dziękuję za poświęconą mi chwilę. W imieniu Uniwersytetu Warszawskiego życzę złotego medalu ligi światowej.
- Zrobimy wszystko co w naszej mocy. Dzięki.
-Cięcie! Doskonały materiał! Przynajmniej teraz tak mi się wydaje. Jutro się spotkamy na uczelni, to go troszkę poprawimy, ale niewiele. - powiedział Maniek.- Zabieram sprzęt. Muszę lecieć, pa.
- Pa!- pożegnaliśmy Mariusza. Wybiegł jak poparzony.
- No Paula, szalejesz. Jeszcze chwila, a będziesz prowadziła studio przedmeczowe razem z Jerzym Mielewskim w Polsacie.
- Nie przesadzaj. Wystarczy jak powiesz, że źle nie było...- powiedziałam skromnie.
- Byłaś świetna! Naprawdę! Zobaczysz jutro na ekranie!- pochwaliła mnie przyaciółka i wróciła do domu. No nie! Zostawiła mnie!
- Bardzo ci dziękuję, że mi pomogłeś w tak zacnym projekcie.
- Nie ma sprawy. Polecam się na przyszłość. A jak zdobędziemy złoto ligi światowej, to spotkamy się jeszcze na innej rozmowie.- puścił mi perskie oko.
- Co tak ci na tym zależy?- zapytałam zaciekawiona.
- To będzie zwykła wymiana poglądów.
- To dlaczego ci na tym zależy?
- Wszystko chciałabyś wiedzieć! Muszę przyznać, że pod tym względem na dziennikarkę się nadajesz.- co? Pod tym względem? Czyli że, jego zdaniem, jestem kiepska?
- W Sofii dam ci popalić!- powiedziałam żartobliwie.
- Każdy kibic się przyda. Jakbyś miała problem z biletami to dzwoń.- no, no. Dopiero co go poznałam, a już mi taką pomoc oferuje.
- Pewnie zadzwonię. Kiedy się zdecyduję na wyjazd, to już nie będzie dobrych miejsc. Odprowadzę cię. Chyba, że chcesz zostać na kolejną kawę i ciasteczko?- zaproponowałam.
- Nie będę wam przeszkadzać. Całkiem fajnie przeprowadziłaś ten wywiad.
- Dzięki, staram się.
- Pomyśl o tym polsacie.
- Proszę cię. Jakby to wyglądało? Pomyśleliby: "O! Kolejna fanka naszych siatkarzy, która ma wywiad z Bartmanem.".
- Nie każdemu udzielam wywiadów.
- Jeszcze raz wielkie dzięki.
- Polecam się na przyszłość. Pa!- puścił mi perskie oko i wyszedł furtką.
- Narazie!- rzuciłam w jego stronę i poszłam do domu. Wchodzę do środka i widzę cały stół zastawiony mocnym alkoholem i wykwintnymi, wegetariańskimi daniami.
- Dla kogo to wszystko?- zapytałam.
- Dla nas! Dziewczyno, przed tobą wielka kariera! Trzeba to opić!
- Powoli. Ale poświętować nie zaszkodzi.
Przyjaciółka rozlała szampana do kieliszków.
- Słyszałam, że chcesz jechać na finał ligi światowej...- zaczęła Gośka.
- Może. Chciałabym jechać na wsystkie 5 dni rozgrywek, ale wiem, że ty możesz być tylko dwa dni poza domem.
- Małą dziewczynką nie jesteś, sama możesz jechać na trzy dni. Na dwa ostatnie już przyjadę.
- Pół dnia na hali, drugie pół na plaży.
- Ale co z biletami na mecze?
- Nie udawaj, że nie słyszałaś!- zaśmiała się.- Dobrze wiesz, że nie będę do niego dzwoniła w tej sprawie. Po co, skoro mam Michała?
- Boże, aż boję się pomyśleć co ty będziesz sama robiła w Sofii przez 3 dni...
- Atrakcji na pewno nie zabraknie!
- I tego się najbardziej obawiam! Piłaś już?
- Nie. Jeszcze nie zdążyłam, bo cały czas gadamy.
- To nie pij. Jedźmy do kina. Dawno nie byłyśmy na czymś ciekawym...
- Spoko. Pochowajmy jedzenie do lodówki, żeby się nie zepsuło.

Do domu wróciłyśmy o 23. Film był bardzo fajny, śmiałyśmy się prawie cały czas.
- Ja to już idę spać. Dobranoc, kochanie! - cmoknęłam przyjaciółkę w policzek i szłam w kierunku swojej sypialni.
- Mokrych snów!- usłyszałam od przyjaciółki. Uśmiechnęłam się i poszłam spać.

piątek, 12 kwietnia 2013

15. GOSIA


Weszłam do domu przez taras. Tula podbiegła do mnie merdając ogonkiem i przewróciła się na plecy, żeby ją giglać. Mój słodziak. Tuląc ją, rozejrzałam się po salonie. Rudy spał na kanapie, a Elem tuż obok na podłodze leżał i co chwila zerkał na niego. Heheh mimo, że już 2 lata miał i wychował się w zgodzie z kotami, to nadal kombinował i potem za to obrywał. Usłyszałam śmiech dochodzący z kuchni, wstałam i zdecydowałam, że cała noc, to wystarczająco dużo czasu...
- Hejka. – przywitałam się. Paula siedziała na kolanach Winiarskiego i karmiła go kawałkami owoców.
- O, cześć. Już przyszłaś :) – odpowiedziała Paula, wstając z kolan Michała. – Gosiu, to Michał, kotku to moja przyjaciółka Gosia.
- Miło mi Cię poznać. – zwrócił się do mnie lekko zakłopotany.
- Mi Ciebie również. – odpowiedziałam z uśmiechem. – Nie przeszkadzajcie sobie, ja tylko coś przegryzę i zaraz spadam.
- Nie potrzeba. Ja już i tak zamierzałem wyjść. – siatkarz skierował się do hallu. Paula poszła za nim.
Ja zostałam w kuchni, zrobiłam sobie mrożoną kawę i jadłam chrupki orkiszowe z mlekiem.
- Och, było wspaniale. – zakwiliła moja przyjaciółka – Chętnie bym to powtórzyła. Ale dziś przychodzi tu Zbigniew Bartman. – zachichotała.
- Taak, rozumiem, że zamierzasz z nim realizować swój projekt, a nie się pieprzyć...
- Oj Gośka przestań. Znam swoje obowiązki. A poza tym, czemu by nie łączyć przyjemnego z pożytecznym?
- Zostawię to bez komentarza. On przychodzi o 16?
- Tak.
- A Maniek?
- Pół godziny poźniej.
- Czemu?
- A tak, żeby dać Zibiemu czas na zaklimatyzowanie...
- Zibiemu? Zaklimatyzowanie?
- No, chodziło ...
- Nic mi nawet nie mów. – przerwałam jej. – W takim razie ja pójdę do stajni i wrócę koło tej 16.
- A może trochę później? – zapytała wyjątkowo łagodnie.
- Niby dlaczego? Potrzebujecie przyzwoitki.
- Bardzo śmieszne. Z resztą rób jak chcesz. Możesz być wcześniej :)
- No to się cieszę. A w ogóle kiedy zamierzasz wsiąść na Tenessiego? On za Tobą tęskni...
- Wiesz, ja za nim też – tiaa jasne, ja w takie bujdy nie wierzę... – Może jutro. Bo dzisiaj chcę się dobrze przygotować.
- Ok.
Gdybym nie znała jej tak długo, nawet by mi do głowy nie przyszło, że to kobieta, której związek właśnie się rozpadł. Zachowywała się jakby nigdy nic. Była niesamowita. Nie chciałam się jej wypytywać o noc, bo skoro sama nie zaczęła, to po co? Po za tym co miałaby mi opowiadać? W jakich pozycjach sex uprawiali? E tam.
Przebrałam się w bryczesy i popędziłam do stajni.

środa, 10 kwietnia 2013

14. PAULA


Zająć się sobą... Co tu ciekawego zrobić? Nachlać się nie mogę, bo gość przychodzi i tak po prostu nie wypada. O wiem! Wezmę aromatyczną kąpiel z kwiatowymi olejkami. To powinno mnie odprężyć. Napuściłam całą wannę wody, oczywiście zrobiłam masę piany. Weszłam do wanny i wzięłam swoją ulubioną książkę, żeby za dużo nie myśleć. Tak się skupiłam na czytaniu, że nie zauważyłam, kiedy woda zrobiła się zimna. Opłukałam się z resztek piany i wyszłam z wanny. Owinięta w ręcznik poszłam do swojej garderoby. Już po 19., więc zacznę się szykować. Zanim jednak to zrobiłam, wybrałam utwór zespołu Muse - Hysteria, podkręciłam muzykę na maxa i wróciłam do garderoby. Dobrze, że Ad..., ten skurwiel, zaopatrzył mnie w komplety przepięknej, przeseksownej bielizny Victoria's Secret. Teraz tylko pozostaje wybór reszty garderoby. Wybrałam z szafy czerwoną, dopasowaną, wydekoltowaną sukienkę przed kolana. Może trochę aż za bardzo elegancka, ale idealnie podkreślała moją wąską talię, krągłe biodra i niemały biust. Oczywiście dobrałam do tego czerwoną bieliznę i czarne, wysokie szpilki Louboutina z czerwoną podeszwą. Tak ubranej kochanki pozazdrościłby sam diabeł. Spojrzałam na zegarek, zostało mi jeszcze pół godziny. A co mi tam! Zrobię nam tatara! Ściągnęłam z siebie sukienkę, szkoda gdybym ją pobrudziła. Założyłam na siebie fartuszek sprzątaczki i zabrałam się za przygotowywanie tatara. Po 25 minutach ładnie przygotowaną przystawkę postawiłam na stole wraz z czerwonym winem i kieliszkami. Przystawka nam wystarczy, nie zapowiada się na to, by potrzebne było nam coś więcej. Chwila moment! Czy ja właśnie zrobiłam nam cokolwiek do jedzenia? I to sama z siebie? Nie wiem co się dzieje, bo wszyscy wiedzą, że nigdy nie byłam skora do stania w garach. Sorry, ale kurą domową to ja nigdy nie będę! Z moich rozmyślań wyrwał mnie dzwonek do drzwi. O cholerka! Nie przebrałam się! Będzie miał mniej do zdejmowania. Nie, jednak nie!
- Chwileczkę! - krzyknęłam. Pobiegłam szybko do garderoby, jednym ruchem zdjęłam fartuszek. Szybko założyłam sukienkę i pobiegłam do drzwi.
- Przepraszam, że tak długo, ale robiłam dla nas małą przekąskę i właśnie w tej chwili się przebrałam. - Michał stał z bukietem czerwonych róż. Ich zapach czułam dość wyraźnie. Gestem ręki zaprosiłam go do środka. Elegancki jak zwykle.
- Wstaw je do wazonu albo zajmijmy się sobą od razu.- powiedział, podając mi kwiaty. Wstawiłam je do wazonu na stole. Poczułam jego dłonie na sobie. Zaczęły wedrówkę wzdłuż mojej talii, bioder aż do wewnętrznej strony moich ud. Michał oparł głowę na moim ramieniu i powiedział:
- Tęskniłem za tobą. Żadna inna kobieta nie dała mi takiego spełnienia jak ty.
- Ile lat już minęło od naszej ostatniej nocy? - spojrzałam w jego błękitne oczy.
- Trzy, jeżeli się nie mylę. Nawet nie wiesz jak chciałbym cię mieć na wyłączność.- czule szeptał mi do ucha, gdy jego dłonie dosięgały mojej clitoris. Jęknęłam cicho.
-  Powoli. Dzisiaj nikt nie będzie nam przeszkadzał.- delikatnie musnęłam jego wargi.- Zrobiłam dla nas tatara.
- Doceniam to, że robisz dla mnie posiłek, ale nie jestem głodny. Schowaj to lepiej do lodówki.
Schowałam do lodówki tatara i spojrzałam na Michała. W tym czasie zdążył zdjąć z siebie koszulę.
- Michał, nie szarżuj tak.- zażartowałam. Wziął mnie na ręce i wybiegł na taras. Rzucił moje buty gdzieś na trawę.
- Michał! Zniszczysz moje buty!
- Dobra, dobra już cię zestawiam.- postawił mnie na ziemi i zdjął swoje spodnie. Mogłam podziwiać jego idealne proporcje. Szerokie ramiona, wąskie biodra i te czarne bokserki, które skrywały największy skarb. Przyciągnął mnie do siebie, uniósł mój podbródek ku górze i patrzyliśmy sobie w oczy. Długo tak nie wytrzymaliśmy, jednak całował mnie powoli. Ale jakże podniecająco! Pocałunki, które nie dawały o sobie zapomnieć. Smak jego ust, które zawsze będę pamiętać. Wargi łypały się nawzajem, a języki rozpoczęły energiczny taniec. Jego dłonie wędrowały po moich pośladkach. Przygryzł moje wargi, dał mi klapsa, oplótł sobie moje nogi w pasie i skoczył do basenu.
- Michał wariacie!- prawie krzyknęłam. Woda wcale nie była taka ciepła.
- Nic ci się nie stanie, jesteś ze mną.- mój superbohater, pomyślałam sobie. Zdjął ze mnie sukienkę.- Gdybym wiedział, że będziesz miała na sobie taką bielizną, nie wrzucałbym cię do basenu. Pieprzyłbym się z tobą od razu w kuchni.- szepnął mi do ucha, masując moje piersi. Ściągnął ze mnie stanik, który w tym czasie opadł na dno basenu. Delikatnie pieścił wargami moje sutki, dając upust swojej fantazji na obecną chwilę. Lizał moją szyję, podgryzał płatki uszu. Podniósł mnie delikatnie do góry i wziął na ręcę. Poszedł do łazienki i zamknęliśmy się w kabinie prysznicowej. Najpierw pozbył się swoich bokserek. Jego członek dawał o sobie znać. Zębami zsunął moje stringi, więc byliśmy już całkowicie nago, oboje gotowi na wszystko. Odkręcił wodę i mydlił moje ciało. Dogłębnie masował moje plecy, czułam się totalnie odprężona. Całował mnie frywolnie, językiem delikatnie rozsunął moje wargi, co zagrzało mnie do akcji. Oderwałam się od niego, mimo że pocałunki były bardzo przyjemne.
- Kocham twoją grę wstępną, ale oszczędź mi tego. Potrzebuję cię tu i teraz. - ostatnie zdanie bardziej zaakcentowałam.
Oparłam się na ścianie. Czułam jego tors na moich plecach. Podszczypywał moje piersi,
jego dłonie wędrowały niżej. Pieścił mój guziczek i w końcu we mnie wszedł. Zaczął rytmicznie poruszać biodrami. Robił to coraz szybciej. Poczułam jak jego członek nabrzmiewa jeszcze bardziej i przyjemne ciepło zalało moje ciało. Doszłam w tym momencie.