Translate

Fundacja Viva! Akcja dla Zwierząt

Ratuj Konie

środa, 15 sierpnia 2012

5. GOSIA

W sumie dobrze, że poszli. Pogłaskałam Tulcię po głowie. 
- Hej mała. No i widzisz, co to się dzieje... Nasza Paulinka się zaręczyła... Nie rozumiem tej kobiety. Z takim wyglądem powinna sobie jeszcze poużywać! Heheh. No cóż, ale ja mam całe popołudnie dla moich dzieci. – mówiłam do mojej suni, jednej z 4 naszych psiaków.
Była 13. Poszłam do siebie. Rudy oczywiście smacznie spał na moim łóżku. Wzięłam szybki prysznic i przebrałam się w bryczesy. Zeszłam jeszcze do kuchni. Wypiłam szklankę waniliowego mleka sojowego i wyszłam na podwórko.

- Cześć Maćku! – przywitaliśmy się buziakiem. – Jak tam? Nic się nie wydarzyło? Pamiętałeś nakarmić psiaki?
- Hej kocie ;) Tak, pamiętałem. Wszystkie zwierzaki dostały swoje porcje, i nic się nie stało. Wyobraź sobie, że nie było Cię tylko jedną noc :D
- No wiem, ale to jak wieczność... A czyściłeś już niuńki? Bo muszę powsiadać na nie.
- Tak, wszystkie już zrobiłem.
- Oo supcio :) To idę po Jędrusia najpierw,
- Przygotować Ci jego sprzęt?
- Bardzo proszę. Skokówkę i veredusy aer-tec’i. A i jeszcze zwykłe wędzidło.
- Się robi :)

Maciej jest naszym stajennym, ogólnie takim gościem od zwierzaków i złotą rączką. Silny mężczyzna w każdym domu jest potrzebny, a szczególnie kiedy ma się takie zaplecze. Facet, lat 26, wiedział co robi, doświadczenie miał, głowę na karku też, więc doskonale się dogadywaliśmy.
Na pastwisku razem z końmi latali oczywiście Jack i Elem. Dwa łobuziaki. Elems jeszcze młody, ale Jack ponad 8 lat miał na pewno, jednak całkowicie obecnie zdrowy, energii miał dużo. Chwilę i z rumakami, i z psiakami się poganiałam, pobawiłam. Wierzchowca złapałam i poszłam do koniowiązów, psy za nami.
- W teren jedziecie? – zapytał Maciek, kiedy przyszłam z Jędrkiem.
- Tak. Dawno nie byliśmy, a musimy kondycyjnie galop ćwiczyć cały czas. Poza tym upał jest, więc przyjemniej w lesie, niż po maneżu jeździć.
- No jasne. To przyniosę jeszcze coś na owady i was wypsikam.
- Ooch kochany jesteś.

Szybko przygotowaliśmy się do jazdy. Maciek nas dokładnie opryskał, wsiadłam i ...
- Przytrzymaj proszę Jacka, żeby za nami nie pobiegł.
... pojechaliśmy. Doskonała pogoda na teren. I mój Kmicic kochany. Wspaniały koń. Niczego się nie boi. Jeszcze dużo osiągniemy. Z resztą już jest niesamowity. Ma 7 lat, a już w WKKW P-etki popylamy bez problemu, w tym sezonie za N-ki się zabieramy :) A tuż za nami mój niezastąpiony młody whippet dotrzymywał nam kroku.
...
Po powrocie popracowałam jeszcze ujeżdżeniowo na placu z Indygo i Victorem. Wylonżowałam Darka i Tenessiego. Dochodziła 19, więc zabraliśmy się za obrządek.
Gdy wróciłam Paula ze swoim narzeczonym (wtf?!) była już w domu.

2 komentarze:

  1. ileż trudnych słów o których znaczeniu nie miałam wcześniej pojęcia.. :)

    OdpowiedzUsuń