Translate

Fundacja Viva! Akcja dla Zwierząt

Ratuj Konie

sobota, 18 sierpnia 2012

7. GOSIA

Wzięłyśmy latarkę, całe towarzystwo i poszłyśmy do lasu. Było koło 21, na dworze ciemno. Na szczęście psy trzymały się blisko nas. Nawet Elem nie odbiegał za daleko, pewnie był trochę zmęczony po dzisiejszym terenie. Wolno spacerowałyśmy naszą ulubioną ściężką, uważając, żeby nie potknąć się o żaden korzeń.
- Jestem w szoku, że decydujesz się na coś takiego... Małżeństwo?! To nawet brzmi okropnie. Ja wiem, że od zaręczenia do ślubu może być i 10 lat, ale ... ale to i tak straszne. Nie chcę Ci tego tak obrzydzać... no znasz mnie. Jesteś pewna, że tego chcesz?
- Sama powiedziałaś, że do ślubu może być nawet 10 lat. Nie chcę się spieszyć, ale kocham go. I zrobię dużo dla nas, naszej relacji, by jeszcze była lepsza, piękniejsza. – odpowiedziała Paulina.
- Ale wiesz, że w ten sposób wyrzekasz się wszystkich innych partnerów?
- Za nikim innym się nie oglądam! Chce być lojalna wobec mojego partnera i tego samego wymagam od niego. Mamy do siebie zaufanie, mimo wszystko.
- Mimo wszystko? Czyli co?
- Wiem, że pytam niewłaściwej osoby, ale ty byś tak puszczała swojego chłopaka na staż za granicę?
- No jasne, że tak, miałabym pełen luz i zero kontroli. Tylko, że
wiem, że Tobie nie o to chodzi... I wybacz, ale powiem to wprost. Ty go tam puścisz i będziesz tu czekała i umierała ze chcicy, a on się tam będzie bawił i używał. Nie chcę, żebyś mnie źle zrozumiała, ale każdy facet taki jest... A tak poza tym, to wyminęłaś się od odpowiedzi :P
- Oj przestań. Ufam mu. Chcę z nim być.
- Dobrze. Skoro jesteś tego pewna i to sprawi, że będziesz szczęśliwa, to popieram to całym sercem.
- Dziękuję kochanie, jestem pewna. Lepiej Ty opowiedz, jak Ci minęła ostatnia noc :P i cóż to za „kolega”? Wiesz, chociaż jak ma na imię?
- Tak. Eee... Patryk! – wymyśliłam szybko. – Znam go z kursu na instruktora rekreacji. – nie umiałam zmyślić niczego lepszego, a tu wiedziałam przynajmniej, że Paula nie będzie miała skąd się dowiedzieć. – Zaprosił mnie do siebie koło 3, więc uznałam, że nie będę musiała wracać jakąś komunikacją i pojechałam do niego...
- Hahahahahaha – Paula wybuchła gromkim śmiechem. – O Boże! Trzymajcie mnie! Hahahahah Sorry Gośka, ale kłamać to ty najlepiej nie umiesz. Huhuhuhahaha...
- No bardzo śmieszne :/ Wcale nie kłamię!
- Taa jasne. Mów jak było. I oczywiście nie wiesz jak miał na imię... Hahahah.
- No wypadło mi akurat z głowy... – jak ona mnie rozgryzła? – Dobrze nam się tańczyło i gadało, a pojechałam do niego, bo tak jak mówiłam, było do niego blisko z klubu, więc uznałam, że się wyśpię.
- Dobra, nie chcesz gadać, to nie gadaj. A jak ten rastaman? Tylko nie mów, że rżnęliście się w tych brudnych klubowych kiblach.
- Wcale nie były brudne!
- Hahaha – przerwał mi znowu śmiech Pauli
- Poza tym wcale się nie rżnęliśmy!
- Przecież sama przed chwilą przyznałaś, że w kiblu, chyba, że to z tym drugim?
- O jajku! Z Tobą się nie da wytrzymać! Nie rżnęliśmy się, tylko uprawialiśmy seks. I było bardzo miło. Nawet zostawiłam mu swój numer.
- No tak. Pełna kultura. Oj Gośka, Gośka...
- No co?!
- Poprawiłaś mi humor. Oj. Poprawiłaś :D
- Przynajmniej tyle dobrze... :)
Tak przygryzając sobie i śmiejąc się wróciłyśmy do domu i położyłyśmy się spać.

2 komentarze:

  1. jednak udało się coś napisać wcześniej, zapraszam http://volley-dreaming.blogspot.com/2012/08/21-you-can-count-on-me-like-one-two.html :*

    OdpowiedzUsuń
  2. zaraz zaczne nadrabiać zaległości u Was,a tymczasem znowu nowy u mnie, szaleństwo http://volley-dreaming.blogspot.com/2012/08/23-jestem-ci-wdzieczna-i-zapamietaj-na.html dajcie znać co myślicie, buziak :*

    OdpowiedzUsuń